Każde kliknięcie, każdy śmiech z filmiku „dla jaj”, każdy „donejt” – to cegiełka w budowie świata, który coraz częściej przypomina reality show bez zasad. Patostreaming, zjawisko, które miało umrzeć wraz z banem Magicala, dziś wraca – tylko sprytniejsze, lepiej ukryte i dużo bardziej niebezpieczne. Transmisje na żywo ze scen przemocy, libacji czy upokorzenia już nie szokują. Stały się częścią kultury memów, shortów i freakfightowych gal.
Cisza, która karmi patologię
Ile razy reagujesz na treści, które wywołują skrajne emocje? Czy korzystasz z opcji „Zgłoś treść”? Klikasz „Nie podoba mi się”? A może milczysz, scrollując dalej? To właśnie w tym milczeniu patostreaming rośnie.
Patostreaming to połączenie słów „patologia” i „streaming”. Oznacza transmisje internetowe – najczęściej na żywo – podczas których prezentowane są zachowania uznawane za społeczne dewiacje: nadużywanie alkoholu, przemoc, wulgaryzmy, poniżanie, znęcanie się nad zwierzętami. Widzowie płacą za to show. Drobne wpłaty, zwane donejtami, stają się walutą upokorzenia – im więcej pieniędzy, tym więcej bólu, tym bardziej ekstremalna scena. Spiralę nakręcają ci sami, którzy z oburzeniem komentują, a potem i tak wracają po więcej.
To emocjonalna ekonomia przemocy. Nie oszukujmy się, tu w głównej mierze chodzi o pieniądze i to duże! W szczytowym momencie, w 2018 roku, najpopularniejsi patostreamerzy zarabiali od 25 do 40 tysięcy złotych miesięcznie. Dziś te pieniądze mogą być jeszcze większe, bo w ramach walk patostrimerów w klatkach, mówi się już o setkach tysięcy – zwykle od widzów z opłat Pay Per View i dodatkowo sponsorów całych gal!
Od Urzędniczej do całej Polski
Polska wersja patostreamingu ma swoje korzenie w latach 2014-2017. Toruńska ulica Urzędnicza i Daniel Magical stały się symbolem narodzin tego zjawiska. Zaczęło się niewinnie – od streamów z gier – a skończyło na libacjach z matką, pobiciach i „wywoływaniu duchów polityków”.
W ślad za Magicalem pojawili się inni: Rafonix, Gural, Bystrzak, Rafatus, Proboszcz. Każdy z nich przesuwał granice jeszcze dalej. Pito, bito, transmitowano. Widzowie płacili, komentowali, żądali „więcej”, nawet tłumnie przychodzili pod wskazane adresy patostrimerów.
Raport Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę z 2019 roku („Patotreści wśród młodzieży” fdds.pl) brzmiał jak alarm: 43% nastolatków oglądało takie treści regularnie. A tylko 12% rodziców wiedziało, co naprawdę widzą ich dzieci.
Trucizna dla młodych umysłów
Psycholodzy nie mają wątpliwości – długotrwała ekspozycja na patotreści to trucizna dla psychiki. Prowadzi do lęku, znieczulenia emocjonalnego i wzrostu agresji. Rodzi pogardę dla słabszych. Z czasem rozmywa pojęcie dobra i zła. Im więcej przemocy oglądamy dla zabawy, tym mniej jesteśmy w stanie ją zauważyć w prawdziwym życiu.
Prawo krok za ekranem
W 2023 roku do Sejmu trafił projekt nowelizacji Kodeksu karnego. Artykuł 255b miał wprowadzić karę od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia za patostreaming, a w przypadku osiągania z tego korzyści finansowych – nawet do dziesięciu lat. To ambitne założenie, ale prawo nie nadąża za technologią. Platformy są międzynarodowe, transmisje znikają, zanim ktoś zdąży je zgłosić. Policja często nie ma narzędzi, by zabezpieczyć dowody z live’a, który trwał zaledwie kilka minut.
Globalny problem
Wszystko zaczęło się w Rosji. W połowie lat 2010 pojawił się tam „trash streaming” – ekstremalne transmisje, podczas których uczestnicy byli bici, upokarzani, a czasem nawet zabijani. W 2024 roku Rosja zakazała takich transmisji całkowicie, definiując je jako „informacje obrażające godność ludzką”.
Z kolei Finowie stworzyli własne określenie: rappiostriimaus – „streaming degradacji”. Patrząc niżej na mapę Europy, we Francji w 2024 roku zmarł streamer Jean Pormanove po dwunastodniowym maratonie transmisji!
Nowe maski patologii
Patostreaming nie zniknie. Przeobraża się. Dziś to już nie tylko pijackie libacje na długich transmisjach, lecz także krótkie filmiki w naszych feedach – szybkie, zwięzłe, „dla beki”. Ale równie szkodliwe. Im częściej widzimy przemoc w pigułce, tym mniej nas ona rusza. („Wpływ algorytmów rekomendacyjnych na zachowania młodzieży” 2023 nask.pl)
Przyszłość patostreamingu może być jeszcze trudniejsza do uchwycenia. Sztuczna inteligencja, ta sama, która ma wykrywać nielegalne transmisje, zaczyna też tworzyć własne patotreści – na życzenie użytkowników. Każdy ma już dostęp do takich technologii i może swobodnie generować dowolne materiały. Narzędzia takie jak SORA 2 potrafią wygenerować realistyczne, krótkie sceny przemocy – niby dla żartu. Za kilka lat patostreaming może więc nie potrzebować żywego patostreamera. Każdy będzie mógł stworzyć sobie wirtualny świat pełen patologii.
Odpowiedzialność w naszych rękach
Walka o zdrowy internet nie toczy się tylko w parlamencie. To codzienna odpowiedzialność użytkowników. Wystarczy nie klikać. Zgłaszać. Opuszczać grupy, w których przemoc staje się rozrywką. Z drugiej strony potrzebujemy edukacji emocjonalnej i cyfrowej. Nawet najbardziej zaawansowany algorytm nie zastąpi moralnego poczucia co dobre a co złe.
Patostreaming nie zniknie. Po prostu się przefarbuje. Z live’a przejdzie do shorta. Z reelsa – do wygenerowanej kreacji AI. A my? Musimy zdecydować, czy będziemy biernymi widzami, czy świadomymi użytkownikami sieci.
Bo czasem wystarczy jedno dotknięcie przycisku „Nie podoba mi się ta treść”, żeby wpłynąć na algorytm i zatrzymać coś znacznie gorszego niż stream – zatrzymać obojętność.
Na instagramie jest dużo i nic z tym nie robią!!!
To się dodaje tak łatwo w aplikacjach to się nie ma co dziwić więcej szortów:>
co innego oglądać w internecie, no co? Ma być rozrywka to dzieci to oglądają.
Słuchałam audycji i nabrał podejrzeń co do syna, co kupuje często te doładowania w żabce. Mechanizm dokładnie opisany w rozmowie dokładnie! Szok!!!!!!!